Jeśli całe kulinarne świąteczne zamieszanie ma jakikolwiek sens. to wyłącznie ten, by bez słów powiedzieć, że jestem obok. Ludzie stworzyli język pozaintelektualny, trafiający wprost, bez pojęć, jak muzyka. Pojęcia są tu wtórne, tak często brakuje przecież słów by wyrazić jak smakuje i jak bardzo nam zależy by innemu smakowało. Codziennie przychodzą do mnie ludzie, którzy proszą o pomoc w wyborze wina dla żony, męża, przyjaciół. Czasem wybór jest długi, z uważnością zegarmistrza, wybredny. Niby banał ale jeśli o tym pomyśleć, to najpowszedniejsza, a w swojej powszedniości niezwykła ludzka miłość. Składnik, bez którego najlepiej zastawiony stół nie nakarmi, a najlepsza butelka wina mimo genialnej kompozycji będzie kakofonią.
Nie oszukujmy się: jest z tym pewien emocjonalny problem. Zresztą mamy powody, najpierw te śmiertelnie poważne, w drugiej kolejności równie mocno oddziałujące, kulturowe. Większość pokolenia „średniolatków” wychowała się przecież na kapitanie Klosie i Czterech Pancernych, a to, choćbyśmy nie wiem jak się starali, w głowie pozostaje. Możemy się zapierać, że Unia, że nowa rzeczywistość, świat bez granic, a Niemcy to już tak naprawdę ich zamerykanizowana liberalna wersja. A jednak. Jeśli dokonamy eksperymentu myślowego i wyobrazimy sobie, że syn przyprowadza na Wigilię Helgę spod Dortmundu a córka Heinricha z Hamburga, to będzie jednak inaczej, niż gdyby przyprowadzili Francescę z Florencji albo Jacquesa z Lyonu. Oczywiście to nie znaczy, że wyrzucimy Helgę i Heinricha na mróz, poczęstujemy ogonem od karpia, a zamiast kolęd zaczniemy rytmicznie nucić wojskowe marsze. Niemniej jednak, będzie inaczej.
Blaskiem młodości, tym co w niej pociąga i rozbraja, jest prawda. Fałsz u tych ze świeżą metryką (bo nie sposób nazwać ich młodymi) widać jak na dłoni. Ich pokręcenia, próby autokreacji, biją kiczem po oczach, najpierw irytują, potem męczą, na koniec śmieszą. Świetnym kompanem panującego obecnie słońca, krótkich rękawków i lnianych sukienek, są wina lekkie jak wspomniana garderoba. Mają dwie funkcje — najpierw ugasić pragnienie, po wtóre być towarzyszem swobodnych, leniwych ogrodowo-tarasowych spotkań. Być tłem, nie dominantą. Wpasować się w warzywno-owocowe menu. Zagrać do truskawki, czereśni i pomidorowej sałatki. Warunkiem realizacji założonych celów taktycznych jest właśnie młodość. W dodatku “mloda młodość”, ta bez stażu, którą definiowałem wyżej. Żadnej beczki, wysokich alkoholi, mocnej taniny, długiego leżakowania.
Do białej najlepiej pasuje chrzan. Tarty i przyprawiony własnoręcznie. Nadto, dobry świeży chleb i masło. U mnie, w Poznaniu, robiło się z masła baranka, obsypany z jednej strony solą, z drugiej pieprzem, dawał pieczywu słono-pikantny, dla mnie właśnie wielkanocny, smak. Nadto i to najważniejsze, pasuje do białej atmosfera poranka, kiedy wszystko młodnieje i dzieje się jakby na nowo. Dokładanie czegokolwiek do idealnego, wydawałoby się, zestawu, trąci fochem, udziwnieniem i sileniem na oryginalność. Kaprysem nowomody, manifestem wielkanocnego postmodernizmu. Spróbujmy jednak spojrzeć na to inaczej. Czy herbata pasuje do białej? A kawa, woda? Gazowana? Tak wiem, wódka pasuje, tylko wódka o poranku to już taka postmoderna, że aż patologia. Pokombinujmy zatem z winem.
Jeśli Włochy kształtem przypominają nogę, to Apulia sięga od obcasa do łydki – to samo gorące południe. Nie jest to jednak obszar jednorodny - o ile jego północ jest pagórkowata i odwołuje się w sposobie winifikacji do zwyczajów centralnych Włoch, o tyle południe („zadzidzie - zadzidzia”) to płaska jak stół równina, gdzie kultywuje się tradycje winiarskie sięgające czasów grecko-rzymskich.
Lato w Polsce na pewno nie jest nudne. A to zabawi nas pyton grasujący nad Wisłą, a to Obcy wpadną na ten ziemski padół i w czynie społecznym popracują w polu, celebrytka naocznie uzasadni na plaży swoją celebryckość, a amerykańscy naukowcy wleją w nasze serca nadzieję, że zjadanie na czczo pęczka posiekanego koperku, to cud antidotum na pożerane kilogramami gofry i lody. A właściwie na to, co się w wyniku ich pożarcia odkłada tu i ówdzie.
Kupujesz wino, oceniasz je w panelu użytkownika, a my już wiemy co i w jakim stopniu będzie Ci smakować. Im więcej ocen, tym lepiej znamy Twój gust. Doradzimy i odradzimy. Proste? Proste! Winayo!
Ta strona korzysta z plików cookie. Używając tej strony wyrażasz zgodę na używanie plików cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami Twojej przeglądarki. Możesz dowiedzieć się więcej w jakim celu są używane oraz o zmianie ustawień przeglądarki. Klik! »
Zamknij
Uwaga! Rozdzielona płatność za Wino i Transport
Żeby działać legalnie, sami nie możemy wysyłać do Ciebie alkoholu.
Ty możesz jednak upoważnić kuriera do odbioru zakupionego wina i dostarczenia pod wskazany adres.
Trzy proste kroki:
Płacisz za samo wino.
Po zapłaceniu za wino zostajesz z banku przekierowany na Winayo! i zlecasz nam transport swojego zamówienia na adres przypisany do Twojego Konta (możesz go też na tym etapie zmienić).
System sam naliczy opłatę za transport odpowiednią dla Zamówienia. Koszt transportu to 22 zł za każde 18 butelek.
Płacisz za transport, my automatycznie dostajemy Twój list przewozowy i zajmujemy się resztą.